Chciałem
zbudować Dom, taki bukowy, z oknem na świat.
Ogrzewany ogniem.
Miałem
zacząć od dymu z komina.
Wyszło
jak zwykle.
Kredyt, hipoteka, miesięczne raty.
Dom.
Kupiłem
dom z plastiku, przezroczysty jak lustro weneckie –
widać tylko od środka.
Dom z tapetą kiczowato różową, śmierdzi
akrylem.
Ma tylko drzwi: wychodzisz, wychodzę.
Dzieci zagnieżdżone w środku.
Mama? Tata? Drzwi.
Realność.